Smaki Pogodzinach :: Blog

Otwórz się na Open Family Day

29 września 2011

Skąd pochodzi mamałyga? Kto w bardzo zabawny sposób przekręca formę biernika rzeczownika 'sprzęt'? A kto lubifristajlować w kuchni? Na te i inne nurtujące mnie pytania znalazłam odpowiedzi uczestnicząc w fantastycznej imprezie winno-kulinarnej Open Family Day zorganizowanej przez Centrum Wina, Open Finance i Noble Concierge, zorganizowanej na terenie Torów Wyścigów Konnych Służewiec w ostatni weekend września 2011.

Wybrałam się na Służewiec w późnych godzinach popołudniowych. Gdybym powiedziała, że żar się z nieba lał, byłoby to lekkie ubarwienie historii, ale po wejściu do ogromnego namiotu festiwalowego, poczułam się nagle, jakbym była w tropikach. Z taką różnicą, że ludzie uczestniczący w Open Family Day nie mieli na sobie strojów kąpielowych, ale piękne, modne ubrania określane często mianem smart casual, czyli niby się nie starałam, ale mogłam tu przyjść kilka godzin wcześniej, gdyby nie szafa i make-up. Cudna atmosfera bezstresowej niedzieli, kiedy życie wydaje się piękniejsze, a po kilku degustacjach schłodzonego rose' sami wydajemy się być bardziej interesujący i mamy ochotę flirtować z całym światem.

Open Family Day to drugi dzień jednej z największych imprez kulinarnych w mieście, w której brało udział Centrum Wina oraz 12 restauracji starannie wyselekcjonowanych przez Macieja Nowaka i Edytę Brykałę, Dyrektor Zarządzającą Noble Concierge. Oprócz możliwości degustacji win ze Starego i Nowego świata i okazji do spróbowania dań przygotowanych przez zacne warszawskie restauracje jak Flaming & Co. czy La Iberica, goście mogli wziąć udział w Akademii Kulinarnej prowadzonej przez szefów-celebrytów, np. Pascala Brodnickiego, konkursach dotyczących wina dla koneserów lub kulinarnych konkursach przeznaczonych dla rodzin.

Wracając do nurtujących pytań, po pierwsze mamałyga pochodzi z Rumunii. Po drugie, to właśnie Pascal Brodnicki, w swoim bardzo seksownym akcencie francuskim, zachęca uczestników warsztatów kulinarnych do robienia majonezu z sera pleśniowego, pod warunkiem, że mamy w domu 'dobrego sprzęta.' Ten wysoki blondyn, znany wielu ludziom z telewizji, pomaga w przygotowaniu zdrowego hamburgera z kurczaka z sosem majonezowo-serowym, świeżym estragonem i eko-sałatką. Pascal radzi ludziom, jak komponować smaki w kuchni, na przykład jakie smaki świetnie pasują do ostrych szaszłyków, które są przygotowywane w tym samym czasie, co hamburgery. Te rady wydają się proste, takie oczywiste, ale moim zdaniem Pascal Brodnicki, oprócz tego, że może oczarować sposobem wysławiania się, potrafi też w doskonały sposób przekazać odrobinę swojej wiedzy kulinarnej.

Przechodzę do kolejnego stoiska. O wino jeszcze nie zahaczyłam. Na jedzenie też za wcześnie. Ale czekolada? Na czekoladę zawsze jest odpowiednia pora. Dwóch uśmięchniętych panów ubranych na czarno opowiada o swoich czekoladach przy małym stoisku z koszem pełnym ziaren kakaowca i czekolad z niesamowitą historią . Próbuję nie pytając o smak. Chcę, żeby coś mnie zaskoczyło. Sól. Zaskakuje mnie. Krzysztof Stypułkowski, czekoladnik i jeden z właścicieli Manufaktury Czekolady, mówi, że to smak kwiatu soli morskiej, który nie przytłacza dominującego smaku czekolady, lecz go uzupełnia. Następnie jest czekolada z Dominikany, cytrusowa, z nutą taniny, jak w winie wytrawnym. Później Dominikana i Ekwador. Muszę stamtąd odejść, zanim panowie zaczną serwować czekoladę na gorąco. Wolę sobie tylko wyobrazić jak ten gęsty, niesomowicie słodki, ale nie mdlący płyn spływa po ściankach mojego gardła.

Po takiej dawce czekolady idę do stanowiska z winem, które uwielbiam. To argentyński Malbec. W przewodniku Centrum Wina jest opisywane jako korzenne, dojrzałe, pikantne. Uwielbiam jego intensywność. Rozmawiam z Tomaszem Dębkiem o świadomości Polaków. Pan Tomasz mówi coś bardzo budującego: 'Polacy piją coraz mniej. Kupują coraz rzadziej. I coraz droższe alkohole.' Na pewno jest to opinia dotycząca bardzo wąskiej grupy społeczeństwa, ale to pozytywna zmiana w mentalności ludzi. Wino nie jest już środkiem, lecz celem. Pan Dębek dodaje, że wybór wina zależy od wielu czynników, m.in. od jedzenia, temperatury powietrza, czyli pory roku, ale też od nastroju. Też niby proste rzeczy człowiek mówi, ale mi ogromną przyjemność sprawia rozmowa z kimś, kto się szczerze angażuje w temat. W czasie tej rozmowy, popijając drugi kieliszek wina, tym razem delikatniejszego Pinot Noir, słyszę w tle coraz częstsze salwy śmiechu, gwar ludzi na lekkim, radosnym rauszu, widzę lekko rozmazane szminki, wypieki na twarzach ludzi, którzy coraz odważniej okazują sobie uczucia i flirtują ze sobą. Chcą słuchać, delektować się wyszukanymi opisami win, a przede wszyskim ich niesamowitym smakiem.

Teraz czas na kolejki, z których wybieram tę do stanowiska restauracji La Iberica. Ogromna patelnia coraz bliżej, a na niej coraz mniej przepięknie pomarańczowej paelli, czyli potrawy z ryżu z owocami morza. W międzyczasie mam okazję spróbować szynkę iberyjską z serem podobnym do pecorino. Paella jest po prostu pyszna. Nic dodać nic ująć. Cudowna. Następnie ustawiam się do kolejki do restauracji Flaming & Co. Tutaj serwowany jest tatar z łososia wędzonego z arbuzem. I ciasto daktylowe z wyraźną nutą miodu. Delikatna słodycz, która rozpływa się w ustach.

Między łykiem wody mineralnej, kolejnym konkursem dla rodzin, w którym jednym z jurorów jest sama Hanna Szymanderska, a kęsem ciasta daktylowego, słyszę hasło 'Zróbmy coś w pięć minut.' Nie, żebym była minimalistką, jeśli chodzi o gotowanie, ale to może oznaczać, że zaraz nauczę się czegoś spektakularnie prostego, a jednocześnie smacznego w bardzo krótkim czasie. Podchodzę do stanowiska, gdzie stoi młody chłopak, którego nigdy na oczy nie widziałam, ale jak się domyślam bardzo szybko, jest osobą medialną. Jego pewność siebie, zabawne wymiany zdań z ludźmi zgromadzonymi dookoła stołu, i mowa ciała świadczą o obyciu antenowym. To Tomek Woźniak, który zachęca ludzi do fristajlowania, do puszczenia wodzy fantazji w kuchni, co dla spiętych Polaków jest bardzo cenną radą.

Tomek wydaje bardzo proste polecenia jednej dziewczynie, która zgłosiła się na ochotnika do zrobienia sałatki: 'Pokrój marchew w cienkie kawałki. Mają wyglądać tak, jak tagliatelle. Rzuć na talerz od niechcenia. Dorzuć liście mięty, ocet ryżowy i sezam. ...Tak, tak jakby od niechcenia', kołysząc się, dodaje: 'Ty tańczysz w kuchni.' Prosta sałatka, ale jaka efektowna. Jak Tomek Woźniak mówi, tak niewiele potrzeba, żeby mieć smaczne życie i żeby się dobrze bawić w kuchni. Okazuje się, że podczas gdy ja delektowałam się paellą, ci ludzie przy nadzorze Tomka przygotowali kaczkę, którą teraz właśnie młody szef-quasi-celebryta serwował. 'Chrupiące, zimne, gorące – macie wszystko na jednym talerzu. To wszystko wy stworzyliście, zamieszaliście coś i mamy szybko i smacznie.' Każdy dostaje kawałek piersi kaczki, ogórki pokrojone wzdłuż, a nie na plasterki, dymkę, sos ze śliwek z karamelem i tortillę. I danie gotowe.

Jest coraz przyjemniej, ale wiem, że z takiej imprezy, z tak dużą ilością stanowisk ze wspaniałymi winami, trzeba wiedzieć, kiedy wyjść. Wychodzę wdzięczna, że mogłam uczestniczyć w ciekawym kulinarnym wydarzeniu, że miałam okazję spróbować pysznych dań, i że mogłam na żywo zobaczyć dwie ciekawe postaci gastronomii telewizyjnej, które świetnie się prezentują na żywo. Przyszła mi ochota na taniec w mojej kuchni. 

Magdalena Malinowska, Naczelna Kulturalno-Kulinarna

Poprzedni wpis Następny wpis

loading...