Teściowej nie mam, ale mogę sobie wyobrazić, jaki ból sprawia stwierdzenie Twojego własnego dziecka, że zupa pomidorowa, placki ziemniaczane, kotlety, ciasto truskawkowe, lub chociażby płatki kukurydziane z mlekiem podane przez Babcię są lepsze niż Twoje. Nie chcę utrudniać sytuacji mojej bratowej, ani rywalizować ze swoją własną matką o prym w kuchni, lub o to, za czyim jedzeniem będą tęsknić moi bratankowie w chwilach dokuczliwego głodu, lub kiedy, jako dorośli mężczyźni, będą porównywać umiejętności kulinarne swoich partnerek ze zdolnościami swojej mamy, babci czy cioci... Postanowiłam jednak ambitnie podejść do Dnia Dziecka i zakasałam rękawy. Na pierwszy rzut idzie Coś Słodkiego, czyli nutella domowej roboty.
Natrafiłam na ten artykuł w huffingtonpost.com polecony przez jakiegoś maniaka kulinarnego na facebooku. Nutella robiona w domu. Od razu powiedziałam TAK, bez zbędnych wyrzutów sumienia, czy poczucia, że nie dbam o poziom cukru, serce, czy tuszę swoją, a tym bardziej moich dość szczupłych bratanków. Przecież domowa nutella nie może być niezdrowa. To tak, jakby przymiotnik homemade rozgrzeszał i zapewniał mi całkowitą dyspensę na słodkości. Przepisów było w tym artykule kilka, od bardzo skomplikowanych, wymagających różnych rodzajów olejów, syropów i cukru, po bardzo proste, zawierające w tytule skondensowane mleko. Tak, przyznaję się, uległam właśnie gęstemu, przesłodzonemu mleku z puszki. I choć był to jeden z najbardziej niezdrowych przepisów ze wszystkich tam zamieszczonych, ten jeden składnik od razu mnie do siebie przekonał.
Oto oryginał:
theeccentriccook.blogspot.com/2011/07/homemade-nutella.html
Orzechy laskowe – 200gr
puszka mleka skondensowanego
255gr czekolady gorzkiej, czyli 3 tradycyjne tabliczki
gorące mleko
mikser, patelnia
Najpierw prażymy orzechy laskowe. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, więc kiedy spróbowałam takiego jednego gorącego orzeszka, od razu rozpoznałam smak orzeszków sprzedawanych w kinach, oblepionych nieznośną ilością cukru, który można powoli zlizywać w czasie seansu, szczególnie jeśli się orzeszkowy rożek z kimś dzieli.
Prażenie powinno odbywać się na suchej patelni, na wolnym ogniu, przez około 10-15 minut. Niektóre orzechy się lekko przypalą, niektóre od razu zrzucą swoją brązową łupinkę. Po tym czasie trzeba chwilę odczekać, żeby orzechy 'ochłonęły', a następnie obrać je z łupinek i wrzucić do miksera. Ja brałam garść orzechów w dłonie i pocierałam je o siebie, a łupinka sama odchodziła. Zostawały małe brązowe płatki na dłoniach i samych orzechach, ale to w żaden sposób nie zaszkodziło nutelli.
W zależności od mocy sprzętu, jaki posiadacie, mielenie orzechów może zająć między 5 a 10 minut. Bałam się, że mój Zelmer, który dostałam w spadku od przyjaciółki, kucharki z zamiłowania, nie wytrzyma tej presji. Orzechy muszą być zmielone do momentu, kiedy zaczynają przypominać hummus.
Czy to Wam nie przypomina hummusu?
Pachną cudownie, orzeszkowo, wewnętrzne ścianki miksera parują od ich ciepła, a gołym okiem widać olej, który się oddziela od części stałej. Zelmer przeszedł jednak pierwszą próbę doskonale dzięki sprytnemu przyciskowi i funkcji Turbo. Czas na czekoladę.
Połamałam dwie i pół tabliczki czekolady gorzkiej na spore kawałki i położyłam je w misce nad garnkiem z gotującą się wodą. Czekolada przechodziła z twardego bloku w bardzo przyjemnie gęstą maź, podczas gdy mieliłam orzechy. Uwielbiam moment zatapiania łyżeczki lub na przykład ciasteczka typu savoiardi, albo truskawki, w czekoladę, która do końca nie wygląda na roztopioną. Okazuje się jednak, że zachowując kształt kostki, jest całkowicie rozpuszczona.
Do czekolady dodajemy całą puszkę mleka skondensowanego, podstawiając pod strumień mleka palec wskazujący i smakując tę gęstą ciecz z niedowierzaniem, że istnieje coś tak słodkiego. Mieszamy i dodajemy do masy orzechowej. Jeśli wszystkie produkty nie mieszczą się na raz, dzielimy całą objętość i stopniowo dolewamy gorące mleko, tak żeby sprzęt mógł sobie poradzić z gęstością czekoladowego dżemu. Ja przez chwilę spanikowałam, a może to była chwila gorączki cukrowej w moim krwiobiegu, ponieważ Zelmer zaczął zwalniać, sapać i lekko dymić... Dolałam więcej mleka, wyłączyłam funkcję Turbo i dałam mu trochę odpocząć. Po raz kolejny dał radę.
Doskonała! Z podanych proporcji wyszły mi dwa pokaźne słoiki nutelli
A homemade nutella czeka na moich bratanków....Żeby się upewnić, że nutella wyszła i że jest wystarczająco słodka, gęsta, i że się rozpuszcza w ustach, kupiłam świeże truskawki i właśnie serwuję sobie poobiedni deser. Smacznego.
Kto ma ochotę?
Magdalena Malinowska
Naczelna Kulturalno-Kulinarna