'Zaprosił mnie na obiad.'
'Gdzie idziecie?'
'Do siebie mnie zaprosił.'
'Tylko mi nie mów, że będzie dla Ciebie gotował!?'
Tak właśnie powiedziałam swojej przyjaciółce o spotkaniu z Giacomo Canteri, człowiekiem, który jest twarzą warszawskiej lodziarni Limoni Canteri. Idę do siedziby firmy położonej w wiekowej willi na Starym Mokotowie. Umawianie się z Włochem na spotkanie o 12.30 to jak proponowanie spotkania proboszczowi w czasie sumy. Dlatego rozumiem, że propozycja Giacomo to nie tylko czysta kurtuazja, ale też zaproszenie mnie do uczestnictwa w jego normalnym, codziennym rytuale.
Siadamy przy stole pokrytym obrusem z białego płótna, z białymi talerzami przypominającymi te ze stołówek z czasów PRL-u i papierowymi serwetkami. Nie ma zbędnych elementów na tym stole. W kuchni pasta z tuńczykiem i podsmażanymi pomidorkami, a na drugie warzywa marynowane w occie i zalewane oliwą i parmezan są prawie gotowe. Giacomo od czasu do czasu wstaje od stołu, żeby przypilnować obiad na gazie. Czekając na pozostałych gości rozmawiamy o przygodzie Giacomo z kuchnią, lodami i Polską.
Niby do godz. 21, ale w takie upalne letnie dni ta lodziarnia zamyka bramę, jak już wszyscy spragnieni nowych doświadczeń z lodami pójdą do domu...
O jego ekstrawaganckich smakach pisała Aga Kozak na swoim blogu Ugryzienie Kozak na zwierciadlo.pl i Maciej Nowak w stołecznym Co Jest Grane. Piszą blogerzy, zagorzali fani lodów włoskich i neofici, którzy wracają do Limoni Canteri 1952 polując na najdziwniejsze smaki, na przykład parmezanowe, piwne lub sezamowo-koperkowe.
Pytam Giacomo o jego związek z kulinariami, na co mi odpowiada: 'Moja rodzina pochodzi z północno-wschodnich Włoch. Moi pradziadkowie prowadzili tradycyjną włoską restaurację w centrum miasteczka. Mój dziadek produkował mascarpone, caciotte /ser miękki, biały, częściowo dojrzewający/, sery pleśniowe, stracchino /ser z mleka krowiego/. Prowadził też lodziarnię. Mieliśmy też gospodarstwo, na którym uprawialiśmy truskawki, maliny i winogrona. Następne pokolenie, czyli mój ojciec, wujek i ciocia poszli w swoją stronę. A ja? Nikt mnie do niczego nie zmuszał. Po prostu ciągnęło mnie do kuchni.'
Buraczek, marchewka czy po prostu pistacja? Wybór nie jest taki prosty. Niby ryzyko jest ekscytujące, ale na samą myśl o dobrze znanych lodach pistacjowo-śmietankowych i ich widok w lodówce wywołują ślinotok...
W 2002 Giacomo zajął się eksportem malin i truskawek na bardzo chłonne rynki rosyjskie i polskie. Poznał tu kilka osób, zaczął częściej odwiedzać Polskę i zrozumiał, że jest świadkiem wielkiego boomu kulinarnego w naszym kraju: “ Polska miała całkowicie inny klimat od Włoch. Ludzie mieli dużo chęci i ochoty do działania, zakładania nowych lokali, rozwijania się.” W 2008 Giacomo przeprowadził się do Krakowa, choć tam nie mógł rozwinąć skrzydeł: “Miałem wrażenie, że Kraków jest za bardzo tradycyjny, że nie jest gotowy na moje pomysły. Czułem, że muszę jechać do Warszawy. Tutaj się bardzo dużo dzieje gastronomicznie. Ludzie poniżej czterdziestki chętnie się wybierają do nowych miejsc, chętnie się uczą nowych smaków.”
Burak schodzi jak świeże bułeczki... Limoni Canteri ma 80 smaków w asortymencie. Na raz można wystawiać 35 smaków, a Giacomo marzy się witryna z 50 smakami. Mówi też, że najbardziej popularnymi smakami są koperek, pistacja, gorzka czekolada i marchewka.
Rzeczywiście, Warszawa była gotowa na jego kreatywne podejście do kręcenia lodów. Pierwsza Lodziarnia Limoni Canteri 1952 została otwarta na Nowym Świecie półtora roku temu, a kilka tygodni temu na Starym Mokotowie, w pobliżu której jest kilka lokali gastronomicznych, ale przede wszystkim dwie lodziarnie. Pytam o konkurencję, a Giacomo z naturalną pewnością siebie, charakterystyczną dla Włochów, odpowiada: “Ale ja nie mam konkurencji. Nikt przecież nie robi takich lodów, jak ja.” Na pewno nikt w Warszawie. Ciekawa jestem, skąd pomysł na oryginalne połączenie lodów i smaków wytrawnych, a nie tradycyjnie słodkich. Giacomo mówi, że chciał połączyć swoją pasję do gotowania i kręcenie lodów. Na lodach się jednak jego smykałka do rozkręcania gastronomicznych interesów nie kończy. Za kilka tygodni planuje otwarcie restauracji na rogu ul. Dąbrowskiego i Puławskiej na Mokotowie z tradycyjną kuchnią z północno-wschodnich Włoch, gdzie będzie serwowany makaron domowej roboty, dziczyzna, jagnięcina z Mazur. I trufle od wujka z Włoch.
A oto sam Giacomo Canteri, osoba odpowiedzialna za lodziarnie Limoni Canteri, który nie boi się konkurencji...
Rozmawiamy o Włoszech, o tym, że czasami brak mu tradycji kulinarnych z Włoch, siedzenia przy stole z rodziną lub znajomymi: “ Polacy jedzą w pośpiechu. A tu są takie dobre produkty, tylko wy ich nie doceniacie. Powinniście bardziej dbać o swoją kuchnię tradycyjną, uczyć się od starszych ludzi. Nie wstydzić się bigosu, pierogów, gołąbków.” Na kilka minut przed odcedzeniem pasty, Giacomo opowiada mi o swoim dzieciństwie: “ Pamiętam, jak biegałem wśród winorośli we wrześniowe wieczory. W ciągu dnia nie dało się wytrzymać na dworze, więc cała zabawa odbywała się wieczorami. Tunele z winorośli, a ja biegam między drzewkami. Zachodzące słońce i to nieustające bzyczenie pszczół. Tak, do tych chwil tęsknię. I do lodów mojej babci, do jej pączków, do jogurtu dziadka...”
Wyjeżdżam z Warszawy na kilka dni do kraju o 15 stopni chłodniejszego niż Polska. I jestem pewna, że zdążę zatęsknić za gorącymi wieczorami i lodami z Limoni.
Lody Limoni Canteri sprzedawane są m.in. w następujących punktach:
Limoni Canteri 1952 Nowy Świat 52
Limoni Canteri 1952 ul. Różana 47
oraz w punktach Cukierni Teledzińscy na ulicach Złota 63, Senatorska 26, Krakowskie Przedmieście 41 oraz Galeria Mokotów Ul. Wołoska 12
Magdalena Malinowska
Naczelna Kulturalno-Kulinarna